Ja jestem wiekowo z pokolenia, które tutaj jest nazywane „leśnymi dziadkami (babciami)”, niemniej uważam - zarówno z mego osobistego doświadczenia, jak i obserwacji moich rówieśników – że macie grubo ponad 90% racji. To najczęściej już nie te oczy, refleks i ogólnie: zdrowie, aby efektywnie walczyć o sprawy miasta i ludzi.. Być może - jeśli by była taka rzeczywista potrzeba – ktoś z nich mógłby pełnić w samorządzie jakąś funkcję społecznego doradcy, i to wszystko. Rabbani kiedyś napisał: To nie jest prawda, że wszyscy są tacy sami - po prostu my źle wybieramy. a to, że ktoś jest młodszy nie jest gwarancją, że będzie lepiej. Po prostu tu nie chodzi, aby wybierać koniecznie młodszych, ale lepszych.
I to jest właściwy problem, bo trzeba się zdecydować i określić: - co to znaczy „lepszych”, - jak tych ”lepszych” nakłonić, aby kandydowali, - jak dotrzeć do wyborców w wieku do ca 50 lat ( około 60 % wszystkich wyborców), aby: a/ poszli do wyborów ( konieczna duża frekwencja w tej grupie, bo „leśne dziadki „ będą na pewno w wyborach tłumnie uczestniczyć), b/ chcieli poznać kandydatów, co najmniej na zasadzie: kto jest kto i jaki on jest, c/ głosowali na tych kandydatów, którzy (dalej to są moje osobiste kryteria, każdy sobie może tutaj postawić zupełnie inne): są w wieku 30 – 50 lat, mają wykształcenie i jakiś wymierny, osobisty dorobek, ponadto dotychczas – w trakcie pełnienia swych samorządowych funkcji - nie zbłaźnili się (np. udziałem w aferze pomnika rzekomego patrona miasta ), lecz coś osobiście zrobili, wnieśli jakiś wkład do prac samorządu, a także - by nie zamierzali prezentować w samorządzie żadnej partii politycznej, organizacji lub grupy wyznaniowej, bo samorząd jest od działania na rzecz interesów ogółu mieszkańców, a nie jakichś polityków, politykierów, lub maluczkich lokalnych ”polityczków”.
To, co wyżej piszę, jest wyzwaniem dla wielu ludzi, wyborców w wieku ca 18 - 50 lat, i to w wielu płaszczyznach, bo nic przecież samo nie przyjdzie, trzeba tego typu akcję wyborczą przygotować, a do wyborów samorządowych mniej już niż 2 lata. Pozornie niemało, ale „dziadki” ( i babcie) dobrowolnie pola nie oddadzą, kto za nimi stoi może domyślać się każdy; a jeśli chodzi o ocenę, czy i kiedy wyborcza walka się zaczęła, polecam opinię z blogu pani Alicji Molendy, jak poniżej:
Zapyta ktoś, czy nie przesadzam z tematem, bo do wyborów samorządowych jest jeszcze przecież bardzo daleko (2010). Odpowiadam: stanowczo nie przesadzam, bo wiem, że lokalni politycy już „grzeją silniki”. Start lub falstart kampanii burmistrzowskiej nastąpił już na przykład w bezbarwnej politycznie Trzebini (pisaliśmy o tym w "Przełomie" tydzień temu) - wpis datowany na dzień 22.01.2009 r, czyli ponad 2 m-ce temu.
Pozdrowienia dla wszystkich myślących podobnie Pyclik
Ostatnio edytowany przez pyclik 29.3.2009 13:11, edytowano w sumie 2 razy
|