Sport
Szczypiorniaka uczył się w Chełmku i we Włoszech
Koledzy z drużyny przyjęli mnie bardzo dobrze. Już na drugim treningu znałem większość zagrywek - mówi 20-letni David Skręt, nowy nabytek pierwszoligowego MTS Chrzanów, były zawodnik włoskiej superligi.
Marek Oratowski: Proszę przedstawić swoją sportową drogę.
David Skręt: Pochodzę z Bukowna. Jestem wychowankiem Siódemki Chełmek. Przygodę z piłką ręczną zaczynałem pod okiem trenerów Henryka Bromboszcza i Miłosza Waligóry. Po zakończeniu wieku juniorskiego przez dwa sezony grałem we włoskiej superlidze w zespole Lazio Rzym, a potem Dorica Pallamano Ancona. Potem występowałem w Czuwaju Przemyśl.
W jaki sposób znalazł się pan w MTS-ie?
- Ze względów, o jakich nie chciałbym szerzej mówić, postanowiłem opuścić Przemyśl. Pierwszy z inicjatywą wyszedł Leszek Wójcik, do niedawna szkoleniowiec MTS-u, który szukał wzmocnienia obrony. Trener Adam Piekarczyk podtrzymał tę ofertę. Postaram się wspierać zespół, na ile tylko mogę. Koledzy z drużyny przyjęli mnie bardzo dobrze. Już na drugim treningu znałem większość zagrywek. Na pewno musimy poprawić zarówno grę w obronie, jak i skuteczność. Zwłaszcza na własnym parkiecie musimy zdobywać punkty. Hala w Chrzanowie jest specyficzna. Gdy grałem tutaj jako junior drużyny z Chełmka czy seniorskiej ekipy Przemyśla, miejscowi kibice zawsze potrafili porwać drużynę i zmotywować ją do wygranej.
Czym pan się zajmuje?
- Piłka ręczna to moje główne zajęcie. Trenuję dwa razy dziennie. Mieszkam w Chrzanowie w pobliżu hali sportowej, chyba najbliżej ze wszystkich chłopaków, więc nie ma z tym problemu.
Podobno miał pan niedawno jakąś kontuzję.
- Pisali na mój temat, że mam jakiś uraz kolana. Tymczasem miałem złamaną piątą kość śródstopia lewej nogi. Jednak wszystko jest już w porządku.
Jako kołowy budzi pan respekt rywali.
- Mam 203 centymetry wzrostu, przy 109 kilogramach wagi, więc na warunki fizyczne nie mogę narzekać.