Przełom Online
MYŚLACHOWICE. Mężczyzna mówił, że widział spadający samolot
Policja, straż pożarna, pogotowie i pracownicy lotniska w Balicach – wiele osób było zaangażowanych w poszukiwanie samolotu, który miał się rozbić w Myślachowicach. O katastrofie lotniczej centrum powiadamiania ratunkowego zawiadomił telefonicznie mieszkaniec wsi. Alarm był fałszywy.
- 54-letni mężczyzna zadzwonił w sobotę na numer alarmowy 112 twierdząc, że widział spadający na ziemię samolot. Z jego relacji wynikało, że za maszyną lecącą od Krakowa w kierunku Pyrzowic ciągnęła się biała smuga. Samolot miał wykonywać dziwne manewry, a następnie spaść w rejonie lasu na granicy Myślachowic i Psar – relacjonuje Jarosław Dwojak z chrzanowskiej komendy policji.
Na nogi zostały postawione miejscowe służby ratownicze. Przez ponad godzinę policjanci i strażacy bezskutecznie szukali miejsca katastrofy i wraku maszyny. W końcu okazało się, że to fałszywy alarm.
- Zgłaszający został ustalony i poddany badaniu trzeźwości. Miał ponad 3 promile alkoholu – informuje Dwojak.
Na razie mężczyzna nie został zatrzymany i nie usłyszał żadnych zarzutów. Wydaje się jednak, że to tylko kwestia czasu. Policja prowadzi postępowanie w tej sprawie pod kątem art. 224 a kodeksu karnego. Jeżeli ta kwalifikacja prawna zostanie utrzymana, mieszkańcowi Myślachowic może grozić do ośmiu lat więzienia.
(EJB)